Gdy zamykam oczy i kieruję moje wspomnienia w stronę niedzielnego poranka w Madrycie w pierwszej kolejności widzę targ El Rastro. Potem długą ulicę La Ribera de los Curtidores w dzielnicy La Latina zapełnioną kolorowymi straganami – jest ich ok 3500!Tłum ludzi przeciskający się środkiem bazaru w poszukiwaniu czegoś wyjątkowego dla siebie oraz pokrzykujących zapraszająco sprzedawców. Muszę nadmienić, że w niedziele i święta na ten wyjątkowy pchli targ przychodzi ok 100 tys. osób! To pewnie dlatego, że na tym bazarze można kupić WSZYSTKO, mówi się nawet, że jeśli nie znajdziesz czegoś na El Rastro to nie ma sensu szukać tego gdzieś indziej. Kiedy przypominam sobie moje zakupy na El Rastro, czuję niezwykłą atmosferę pchlego targu, jedyną i niepowtarzalną, ponieważ El Rastro to jeden z największych targów na świeżym powietrzu w Europie! Jest tak duży, że 1h to za mało by go przejść od początku do końca. Całe szczęście w pobliżu jest sporo barów, gdzie można odpocząć rozkoszując się wybornymi tapas.
Jaki jest początek targu? Skąd się wzięła jego nazwa?
Aby odpowiedzieć na powyższe pytania musimy się przenieś w czasie do XVIII wieku, kiedy to madrycka dzielnicy La Latina była wypełniona przez garbarnie – zakłady wyprawiania skóry oraz liczne masarnie. Strugi zwierzęcej krwi spływające po drodze dały początek nazwie El Rastro, która w polskim tłumaczeniu oznacza “ślad”.
Co ma wspólnego pchli targ z kulturą?
Ano dużo! Wzmianki o tym najpopularniejszym bazarze w Madrycie znajdziemy w wielu książkach np. – “La forja de un rebelde” autorstwa Arturo Barea, piosenkach Joaquín Sabina , wierszach i filmach. To jedno z ulubionych miejsc Pedro Almodovara, które uwiecznił w filmie “Labirynt namiętności”.
Jeśli kiedykolwiek wybierzecie się do Madrytu, zaplanujcie swoją podróż tak, aby odwiedzić ten legendarny bazar. Polecam!